Dzisiejszego ranka szedłem w kierunku lasu, który znajdował się w
pobliżu mnie. Październikowy wiatr był nieco zimny, otulał mnie dość mocno,
nawet bardzo i czułem jakby przepływał ze mnie zupełnie inaczej niż dotychczas,
jakby nagle stał się wielkim i pięknym motylem, który leci w poszukiwaniu swej
miłości, aż znajduje swą ukochaną i nagle wszystko zaczyna nabierać tak
pięknych barw…
A niebo, ono przypominało przezroczystą, cudowną łzę, która staje się nie jeziorem smutku, a marzeń, radości, szczęścia. Pływałem w nim teraz beztrosko, bez zmartwień, chociaż nie umiałem najlepiej pływać, to teraz potrafiłem oddychać pod wodą i to bez żadnego trudu… Powoli liście zaczynały spadać z drzew, przybierając najrozmaitsze kolory żółci i pomarańczy, aż zauważyłem bardzo piękne, czerwone, niczym ogień drzewa, które tak bardzo zapadły mi w pamięć.
A niebo, ono przypominało przezroczystą, cudowną łzę, która staje się nie jeziorem smutku, a marzeń, radości, szczęścia. Pływałem w nim teraz beztrosko, bez zmartwień, chociaż nie umiałem najlepiej pływać, to teraz potrafiłem oddychać pod wodą i to bez żadnego trudu… Powoli liście zaczynały spadać z drzew, przybierając najrozmaitsze kolory żółci i pomarańczy, aż zauważyłem bardzo piękne, czerwone, niczym ogień drzewa, które tak bardzo zapadły mi w pamięć.
Czasami słyszałem śpiew ptaków, kiedy tylko przychodziłem tutaj latem,
czy też wiosną… Te wróble i sikorki napełniały mnie takim uczuciem domu. Nie
mogłem się nadziwić, jak one są wdzięczne za to piękno… Czemu, my ludzie tego
nie potrafimy?
Jednak jesień daje o sobie znać podczas deszczu. Trawa zrobiła się
mokra, jakby ktoś wylał na niej tysiące łez, a ziemia stała się bagnem, które
pozbawiło wielu radości… Często spotykałem też tutaj zwierzęta, które wędrowały
przez las i cieszyły się wolnością. Bardzo mocno chciałem zobaczyć sarnę, która
tak mocno mi się spodobała, jednak za każdym razem bała się, była tak
płochliwa, jak ja…, Kiedy w domu było więcej jedzenia, to przynosiłem z ogródka
warzywa, zostawiałem kilka i kładłem w
specjalnym miejscu tego lasu, aby pomóc im, tym zwierzętom. Nie znałem się
jednak zupełnie na tych rzeczach i nie miałem pojęcia, czy one się tym żywią,
gdyż każdego dnia zostawał kawałek, jednak po pewnym czasie nie było już
jedzenia, dlatego miałem nadzieję, że wszystkie marchewki (a ich przynosiłem
najwięcej) nie zdały się na marne.
Blisko tego lasu znajdowało się też pole, na którym latem było można
widzieć przepiękne pole pszenicy, w której tak uwielbiałem się chować. Każdy
kłos był taki piękny i dojrzały u szczytu słonecznego lata. Było to takie
miejsce, w którym odkrywa się, co tak
naprawdę znaczy żyć, czuje się powietrze tego świata, widzi się te płuca ziemi
i słyszy się tą najpiękniejszą melodię, po prostu…
Nie miałem zamiaru iść dzisiaj gdzieś dalej, gdyż ta pogoda nie zdawała
się być sprzyjająca. Doszedłem do lasu myśląc o twierdzach, aż nagle zobaczyłem
wydeptaną ścieżkę, której do tej pory nie było. Zdziwiło mnie to, ponieważ
odkąd pamiętam ten teren był porośnięty chwastami, krzakami. Nikt nie dbał o
tamto miejsce, dlatego dawno zarosło, a ja pamiętam tylko pokrzywy, te które
były wyższe ode mnie, a trawy sięgały kolan. Zazwyczaj tutaj kończył się mój
chód, ponieważ czasem ciekawiło mnie, co czeka mnie dalej, jednak kiedyś
spróbowałem tamtędy przejść, jak byłem dużo młodszy i nie skończyło się to
dobrze… Nie chciałem ryzykować. Na początku miałem mieszane uczucia, zdziwiłem
się, żeby nagle ktoś usunął wszystkie te pnącza i zrobił tak piękną ścieżkę,
która nie wiadomo, dokąd mogła prowadzić. Chciałem pójść tamtą drogą, lecz pomyślałem
sobie, że to może być pułapka. A co jeżeli to zrobił jakiś morderca, złodziej,
który obserwował mnie od dawna? Tak dużo jest teraz wypadków i ciągle nas
ostrzegają… Zrobiłem jeden powolny i cichy krok, a następnie drugi, i wtedy
ujrzałem wielką łąkę, na której teraz leżało wiele liści. Nie było słychać
niczego, ani nikogo, chociaż miało się takie wrażenie, jakby ktoś tam jeszcze
był. Nie byłem sam. Zauważyłem też jak powietrze staje się bardziej zimne niż
zazwyczaj. Spostrzegłem, jak mgła rozchodziła się pomiędzy ziemią i utkwiła
taki jeden, marznący punkt. Próbowałem podejść bliżej, lecz coś nagle mnie
powstrzymało. Byłem okropnym tchórzem, a może rozsądnym chłopcem? Nie
rozumiałem tego zupełnie. Nie chciałem jednak pozostawić tego tak bez wyjaśnienia.
Postanowiłem, że wrócę tam jutro,
jeszcze wcześniej niż dzisiaj.
Kiedy byłem już w mieszkaniu, to
miałem wielkie szczęście. Ściągałem właśnie czapkę, gdy mama uchyliła drzwi do
mojego pokoju, aby mnie przywitać. Udało mi się ją ściągnąć w odpowiednim
czasie. Widziałem, że jeszcze dobrze się nie obudziła, jednak była kochana i
zapytała mnie:
- Janku, czy wszystko w porządku?
- Tak, mamo, a co miało się stać?
- Sama nie wiem. Wstajesz tak wcześnie
rano, że się martwię. Nie możesz spać? Jesteś smutny, coś cię gnębi?
- Nie, naprawdę nic mi nie jest. Po
prostu lubię oglądać przyrodę rano.
- Mam nadzieję, ale gdybyś czegoś
potrzebował, to zawsze możesz przyjść do mnie.
- Wiem o tym.
- Właśnie, nie jestem pewna. Ostatnio
tak bardzo cię zaniedbałam, że to ty troszczysz się bardziej o mnie. Chciałam
ci to jakoś wynagrodzić dzisiaj. Jesteś tylko dzieckiem, nie mogę od ciebie
tyle wymagać. Co powiesz na wspólne śniadanie? Pojedziemy do miasta i obejrzymy
ten zamek, o którym mi kiedyś opowiadałeś. Będzie miło, zgadasz się?
- Pewnie mamo, ale skąd ta zmiana? –
Zapytałem zdziwiony. To prawda, że ostatnio rzadko mnie zauważała. Jednak nie
miałem jej tego za złe. Wiele przeżyła i to nawet bardzo. Zakochała się w tak
młody wieku i chciała założyć rodzinę, mieć szczęśliwe życie i wszystko
poukładane, lecz mój tata zmarł dwa dni po moim porodzie. Podobno bardzo mocno
się cieszył, kiedy mnie ujrzał. Mama mówiła mi, że mam podobne oczy do niego.
Teraz, kiedy jestem już starszy, nie rozmawiam z nią o tym, ponieważ wiem, że
ją to boli, jednak, gdy byłem zupełnie mały i nieświadomy tego, co robię,
pytałem mamę o tatę codziennie i nie wiedziałem, że to dla niej tak wielki ból.
Teraz, kiedy o tym myślę, przeraża mnie to. Wyobraźcie sobie młodą, dwudziesto
– kilku letnią dziewczynę, która urodziła swego jedynego syna. Jej ukochany
zajął się ważnymi sprawami, jak remont w domu, wózek, kołderka, pacynki. Razem
wybierali nawet imię, które do teraz przypomina jego. A dwa dni później
przychodzą teściowie, którzy na widok dziecka zaczynają płakać i mówią, że tak
bardzo przypomina mu syna. Co mogła czuć moja mama, kiedy dowiedziała się, że
jej ukochany umarł? Kiedy miała dwudniowe dziecko, kiedy zbliżała się ich
pierwsza rocznica ślubu, gdy przyrzekli swą miłość… Jestem jej wdzięczny, że
była tak silna i zaopiekowała się mną. Pochowała mojego tatę godnie i wraca na
jego pomnik bardzo często. Nie chciała szukać miłości na dalsze życie, pokazała
mi, jak silna może być miłość do jednego człowieka i to było piękne. Moja
babcia i dziadek z drugiej strony nie byli już tak silni. Codziennie na święta
wysyłają tylko kartkę pocztową, a w niej pieniądze na coś drobnego. Nie chcą
mnie widzieć, gdyż za bardzo przypominam im syna. Próbowałem nawet szukać
starych gazet, w których byłby opisany wypadek mego ojca, lecz nigdy mnie się
to nie udało. Wiem tylko tyle, że jechał do szpitala, do swej ukochanej, gdy
jakiś pijany kierowca wjechał w niego i tym samym uśmiercił go. Zapewne teraz
siedzi w więzieniu i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo potrafił wyrządzić
komuś krzywdę… Ostatnie kilka miesięcy moja mama spędziła na leżeniu w łóżku i
rozpamiętywaniu twarzy ojca, chociaż nie robiła tego przy mnie, to słyszałem,
jak w nocy wypływa z niej wielka warstwa łez.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz