czwartek, 7 czerwca 2018

Ametys część 3


   Dzisiejszego ranka szedłem w kierunku lasu, który znajdował się w pobliżu mnie. Październikowy wiatr był nieco zimny, otulał mnie dość mocno, nawet bardzo i czułem jakby przepływał ze mnie zupełnie inaczej niż dotychczas, jakby nagle stał się wielkim i pięknym motylem, który leci w poszukiwaniu swej miłości, aż znajduje swą ukochaną i nagle wszystko zaczyna nabierać tak pięknych barw… 
A niebo, ono przypominało przezroczystą, cudowną łzę, która staje się nie jeziorem smutku, a marzeń, radości, szczęścia. Pływałem w nim teraz beztrosko, bez zmartwień, chociaż nie umiałem najlepiej pływać, to teraz potrafiłem oddychać pod wodą i to bez żadnego trudu… Powoli liście zaczynały spadać z drzew, przybierając najrozmaitsze kolory żółci i pomarańczy, aż zauważyłem bardzo piękne, czerwone, niczym ogień drzewa, które tak bardzo zapadły mi w pamięć. 
    Czasami słyszałem śpiew ptaków, kiedy tylko przychodziłem tutaj latem, czy też wiosną… Te wróble i sikorki napełniały mnie takim uczuciem domu. Nie mogłem się nadziwić, jak one są wdzięczne za to piękno… Czemu, my ludzie tego nie potrafimy?
   Jednak jesień daje o sobie znać podczas deszczu. Trawa zrobiła się mokra, jakby ktoś wylał na niej tysiące łez, a ziemia stała się bagnem, które pozbawiło wielu radości… Często spotykałem też tutaj zwierzęta, które wędrowały przez las i cieszyły się wolnością. Bardzo mocno chciałem zobaczyć sarnę, która tak mocno mi się spodobała, jednak za każdym razem bała się, była tak płochliwa, jak ja…, Kiedy w domu było więcej jedzenia, to przynosiłem z ogródka warzywa,  zostawiałem kilka i kładłem w specjalnym miejscu tego lasu, aby pomóc im, tym zwierzętom. Nie znałem się jednak zupełnie na tych rzeczach i nie miałem pojęcia, czy one się tym żywią, gdyż każdego dnia zostawał kawałek, jednak po pewnym czasie nie było już jedzenia, dlatego miałem nadzieję, że wszystkie marchewki (a ich przynosiłem najwięcej) nie zdały się na marne.
   Blisko tego lasu znajdowało się też pole, na którym latem było można widzieć przepiękne pole pszenicy, w której tak uwielbiałem się chować. Każdy kłos był taki piękny i dojrzały u szczytu słonecznego lata. Było to takie miejsce, w którym odkrywa się,  co tak naprawdę znaczy żyć, czuje się powietrze tego świata, widzi się te płuca ziemi i słyszy się tą najpiękniejszą melodię, po prostu…
   Nie miałem zamiaru iść dzisiaj gdzieś dalej, gdyż ta pogoda nie zdawała się być sprzyjająca. Doszedłem do lasu myśląc o twierdzach, aż nagle zobaczyłem wydeptaną ścieżkę, której do tej pory nie było. Zdziwiło mnie to, ponieważ odkąd pamiętam ten teren był porośnięty chwastami, krzakami. Nikt nie dbał o tamto miejsce, dlatego dawno zarosło, a ja pamiętam tylko pokrzywy, te które były wyższe ode mnie, a trawy sięgały kolan. Zazwyczaj tutaj kończył się mój chód, ponieważ czasem ciekawiło mnie, co czeka mnie dalej, jednak kiedyś spróbowałem tamtędy przejść, jak byłem dużo młodszy i nie skończyło się to dobrze… Nie chciałem ryzykować. Na początku miałem mieszane uczucia, zdziwiłem się, żeby nagle ktoś usunął wszystkie te pnącza i zrobił tak piękną ścieżkę, która nie wiadomo, dokąd mogła prowadzić. Chciałem pójść tamtą drogą, lecz pomyślałem sobie, że to może być pułapka. A co jeżeli to zrobił jakiś morderca, złodziej, który obserwował mnie od dawna? Tak dużo jest teraz wypadków i ciągle nas ostrzegają… Zrobiłem jeden powolny i cichy krok, a następnie drugi, i wtedy ujrzałem wielką łąkę, na której teraz leżało wiele liści. Nie było słychać niczego, ani nikogo, chociaż miało się takie wrażenie, jakby ktoś tam jeszcze był. Nie byłem sam. Zauważyłem też jak powietrze staje się bardziej zimne niż zazwyczaj. Spostrzegłem, jak mgła rozchodziła się pomiędzy ziemią i utkwiła taki jeden, marznący punkt. Próbowałem podejść bliżej, lecz coś nagle mnie powstrzymało. Byłem okropnym tchórzem, a może rozsądnym chłopcem? Nie rozumiałem tego zupełnie. Nie chciałem jednak pozostawić tego tak bez wyjaśnienia. Postanowiłem, że wrócę tam jutro,  jeszcze wcześniej niż dzisiaj.
   Kiedy byłem  już w mieszkaniu, to miałem wielkie szczęście. Ściągałem właśnie czapkę, gdy mama uchyliła drzwi do mojego pokoju, aby mnie przywitać. Udało mi się ją ściągnąć w odpowiednim czasie. Widziałem, że jeszcze dobrze się nie obudziła, jednak była kochana i zapytała mnie:
- Janku, czy wszystko w porządku?
- Tak, mamo, a co miało się stać?
- Sama nie wiem. Wstajesz tak wcześnie rano, że się martwię. Nie możesz spać? Jesteś smutny, coś cię gnębi?
- Nie, naprawdę nic mi nie jest. Po prostu lubię oglądać przyrodę rano.
- Mam nadzieję, ale gdybyś czegoś potrzebował, to zawsze możesz przyjść do mnie.
- Wiem o tym.
- Właśnie, nie jestem pewna. Ostatnio tak bardzo cię zaniedbałam, że to ty troszczysz się bardziej o mnie. Chciałam ci to jakoś wynagrodzić dzisiaj. Jesteś tylko dzieckiem, nie mogę od ciebie tyle wymagać. Co powiesz na wspólne śniadanie? Pojedziemy do miasta i obejrzymy ten zamek, o którym mi kiedyś opowiadałeś. Będzie miło, zgadasz się?
- Pewnie mamo, ale skąd ta zmiana? – Zapytałem zdziwiony. To prawda, że ostatnio rzadko mnie zauważała. Jednak nie miałem jej tego za złe. Wiele przeżyła i to nawet bardzo. Zakochała się w tak młody wieku i chciała założyć rodzinę, mieć szczęśliwe życie i wszystko poukładane, lecz mój tata zmarł dwa dni po moim porodzie. Podobno bardzo mocno się cieszył, kiedy mnie ujrzał. Mama mówiła mi, że mam podobne oczy do niego. Teraz, kiedy jestem już starszy, nie rozmawiam z nią o tym, ponieważ wiem, że ją to boli, jednak, gdy byłem zupełnie mały i nieświadomy tego, co robię, pytałem mamę o tatę codziennie i nie wiedziałem, że to dla niej tak wielki ból. Teraz, kiedy o tym myślę, przeraża mnie to. Wyobraźcie sobie młodą, dwudziesto – kilku letnią dziewczynę, która urodziła swego jedynego syna. Jej ukochany zajął się ważnymi sprawami, jak remont w domu, wózek, kołderka, pacynki. Razem wybierali nawet imię, które do teraz przypomina jego. A dwa dni później przychodzą teściowie, którzy na widok dziecka zaczynają płakać i mówią, że tak bardzo przypomina mu syna. Co mogła czuć moja mama, kiedy dowiedziała się, że jej ukochany umarł? Kiedy miała dwudniowe dziecko, kiedy zbliżała się ich pierwsza rocznica ślubu, gdy przyrzekli swą miłość… Jestem jej wdzięczny, że była tak silna i zaopiekowała się mną. Pochowała mojego tatę godnie i wraca na jego pomnik bardzo często. Nie chciała szukać miłości na dalsze życie, pokazała mi, jak silna może być miłość do jednego człowieka i to było piękne. Moja babcia i dziadek z drugiej strony nie byli już tak silni. Codziennie na święta wysyłają tylko kartkę pocztową, a w niej pieniądze na coś drobnego. Nie chcą mnie widzieć, gdyż za bardzo przypominam im syna. Próbowałem nawet szukać starych gazet, w których byłby opisany wypadek mego ojca, lecz nigdy mnie się to nie udało. Wiem tylko tyle, że jechał do szpitala, do swej ukochanej, gdy jakiś pijany kierowca wjechał w niego i tym samym uśmiercił go. Zapewne teraz siedzi w więzieniu i nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo potrafił wyrządzić komuś krzywdę… Ostatnie kilka miesięcy moja mama spędziła na leżeniu w łóżku i rozpamiętywaniu twarzy ojca, chociaż nie robiła tego przy mnie, to słyszałem, jak w nocy wypływa z niej wielka warstwa łez.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz