środa, 2 maja 2018

List do śmierci

Witajcie!

Zapewne każdy z was nieraz wyobrażał sobie, jak wygląda śmierć oraz kim lub czym ona właściwie jest. Dla wielu ludzi samo to słowo budzi już lęk, niepokój i obawę, a przecież to część naszego życia. Warto jest zastanawiać i myśleć nad tym końcem, który i tak czeka każdego z nas, gdyż myślę, że dopiero wtedy pojmiemy, że ten czas jest krótki i trzeba go jak najlepiej wykorzystać. Wyobraźnia zawsze na to słowo przypominała mi człowieka o samych kościach, który był pokryty cały czarnym płaszczem, co wzbudzało w nim mrok, tajemniczość i przerażenie. Myślę, że większość z nas sobie wyobraża tak postać śmierci, a to wszystko przez filmy, seriale, bajki, czy też media. Oczywiście nie sądzę, aby istniała taka postać, jednak jej uosobienie jest bardzo ciekawe i dlatego chciałam napisać do niej list, metaforyczny list, który mam nadzieję, że wam się spodoba.


Droga Śmierć!
Zapewne znasz każdego i to bez wyjątku i nie mam pojęcia, gdzie mieszkasz ani gdzie przebywasz, czy tobie też jest potrzebny sen, ale nie sądzę, gdyż nawet wtedy wykonujesz swą pracę... Wyobrażam sobie twój gabinet jako świece lub klepsydry, a na nich malutka karteczka przyklejona taśmą klejącą, na której jest napisane imię i nazwisko oraz dwie daty, które znasz tylko ty, ale czy tak naprawdę przebywasz w swoim gabinecie, jeżeli tylko dniem i nocą, o każdej godzinie odbierasz ludziom życie? Mogłabym się też ciebie zapytać, dlaczego właściwie to robisz, ale myślę, że się na mnie rozzłościsz, gdyż ja znam odpowiedź... Jest wiele znaków na ziemi, których ludzie nie umieją odczytać, lecz ten akurat znam i widzę... Musisz mieć wiele radości, kiedy widzisz, że inni sami ciebie zapraszają w gościnę albo jak ludzie próbują przed tobą uciec, lecz ja nie będę uciekać i ja nie będę walczyć, a nawet gdybym miała umrzeć dzisiaj, to nie czekałabym na ciebie z otwartymi rękoma, ale też nie próbowałabym walczyć z tobą. Zapytasz się więc, co zrobię? A ja odpowiem ci jasno, że po prostu to zrozumiem. Przychodzisz pewnej nocy do każdego i krążysz w naszych myślach już zawsze i cieszysz się, kiedy inni do ciebie piszą, kiedy inni wpadają w twe ręce. Dzisiejszej nocy też próbowałeś mnie dotknąć i przytulić, bo nie znam takiej czułości, jednak nie wiesz, że twe ręce są zimne jak lód, pomimo nieprzemijającego piękna, a ludzie cię widzą jako kości narzucone czarnym płaszczem. Próbowałeś zranić mnie i wbić nóż prosto w serce, lecz poczułeś, jak miłość przedostaje się z mej duszy i wtedy odszedłeś, nie pozostało po tobie nic... Nie wiedziałam wtedy, czy będę umierać, czy też to tylko pułapka i kłamstwo, w które otulasz innych poprzez ludzki życia smak. A co to znaczy umierać? Czy umiera się dla nas, czy dla innych i dlaczego życie musi się kończyć i nas ludzki czas? Na śmierć byłabym przygotowana, bo wiem, że kiedyś nadejdzie koniec tego czasu, bo nadchodzi zawsze i siada przy każdym z naszych łóżek, a ja nie miałam ważniejszych spraw do pozostawienia, mogłabym więc odejść spokojnie, bez pożegnania, bo nie było przy mnie zbyt wiele ludzi przez mój czas na tej planecie i bez żadnych słów, gdyż cisza mogłaby wtedy ukazać każdą najmniejszą emocję. A co jeżeli ktoś jednak chciałby przyjść i zobaczyć po raz ostatni moją twarz, która napełniłaby się wtedy uśmiechem, czy to nie byłoby wspaniałe? Być może ktoś obok mnie wtedy będzie, kiedy zjawi się ona ponownie, lecz nie próbując mnie przytulać, a zabierając mnie, a potrzebowałabym wtedy ludzi, gdyż ta samotność stałaby się smutnym, rozdzierającym serca końcem... Nie chciałabym umrzeć młodo, chociaż jestem na to przygotowana, na dzisiaj i teraz, bo jutra już może nie być... Ty jednak nie słuchasz się nikogo i my też, dlatego nie potrafimy się zrozumieć i iść dalej, a jednak pragnę pozostawić coś więcej, tę naukę i słowa, które napływają ze mnie z jakiegoś powodu, w jakimś celu... Ludzie błędnie myślą, uważając, że to jest niesprawiedliwe, że ty nadchodzisz, prawda? A mylą się tak, bo nie znają prawdy i nie są niej o krok bliżej... A to w miłości tkwi sens istnienia, więc dlaczego miałabyś ją zabierać? Te słowa, one cię bolą, ale ktoś ci musi to wyjawić i nie pokonasz mnie, bo będę iść, bo będę biec, chociażbyś sprawił na moim ciele wiele ran i próbował ze wszystkich sił mnie przekonać, to ja nie odejdę stąd, ponieważ umieranie nie istnieje dla tych, którzy kochają prawdziwie, gdyż mają w sobie siłę, która pokonuje największe lodowce i trwają w tej potędze, jako cudowne i niezwykłe osoby. Każdy z nas jednak musi odejść, a następnie czekać cierpliwie, nie mając już świadomości i będąc w stanie wiecznego snu, aż nadejdzie dzień, kiedy miłość pokona cię, pokona śmierć, a nienawiść umrze na wieki. Każdy z nas jest wciągnięty w taki wir czasu, lecz dla niektórych on się kończy już zawsze, a inni nie boją się go, gdyż wiedzą i są przygotowani. Co jednak z bohaterami? Chciałabym umrzeć w imię idei, dla miłości, dla kogoś, kto mnie nienawidził, dla kogoś, kto mnie bardzo zranił i zhańbił, aby pokazać swoim czynem, że świat jest miłością. Chciałabym umrzeć, jako bohaterka, jako ktoś ważny, a swoją śmiercią zmienić życie. Co, jednak kiedy nastałby już mój koniec? Ty znasz odpowiedź na to pytanie i śmiejesz się głęboko w duchu, lecz ja wiem, że twoja moc nie pokonuje tej potęgi, dlatego nie zdołasz sprawić, że moja wędrówka skończy swój bieg. 

Może ktoś nawet nie dowiedziałby się o moim końcu, nie zauważył, że nie ma kogoś z nimi lub z nim albo też nie chciałby już o mnie pamiętać i zapomniałby szybko, że kiedyś byłam, chociaż chciałabym być czasem wspomniana... Podczas mego pogrzebu, jeżeli on się odbędzie, nie potrzebowałabym łez, wielkich tłumów i pamiątek, tylko kilka szczerych gestów, parę drobnych łez od najbliższych osób, które nie miałyby przejawiać smutku, a radości i wspomnienia od czasu do czasu, że był tu kiedyś taki człowiek... Chciałabym być wspominana, jako dobry, wrażliwy człowiek, ale mówcie o mnie szczerze, nawet gdybym była zła i okrutna, lecz nikt tego z ludzi tak naprawdę nie wie... 

Droga Śmierć, 
ja wiem, że nadejdziesz pewnego dnia i nikt się przed tym nie uchroni, jednak wiedz, że nie jesteś niepokonana i chociażby tylko nieliczni znali prawdę, to nie zdobędziesz całego świata, nie zdobędziesz mego serca i mej duszy. Nie strasz też ludzi, bardzo cię proszę, tak jak dziś uczyniłaś to mnie. Nie byłaś jako człowiek, nie byłaś jako duch, czy demon, lecz próbowałaś wtargnąć do mojego serca i przemawiać do mnie krzykiem, słyszałam twe słowa z ust innych, ale ja dziś biegnę dalej i choć nie wiem, czy moja śmierć jest bliska, ale mą wędrówką staram się dać znak o miłości, o słowie dobra i nie będę smucić się z twojego powodu, bo wiem, że miłość pokonuje cię.


A kim według was jest śmierć, jeżeli mielibyście ją zmienić w ludzką postać i czy wy również się jej boicie? My, ludzie tak bardzo unikamy tego tematu, ale myślę, że może niektórzy z was poświęcą dziś godzinę i napiszą podobny list, aby pokazać śmierci, że damy sobie radę. Nie bójmy się, nie jest to żaden szatański list, ale ludzki, który pokazuję drogę do jasności. A wy którędy idziecie? List do śmierci jest inspirującym tematem i kiedyś w przyszłości na pewno napiszę jeszcze jedną taką wiadomość, aby być silniejszą. Z punktu widzenia literatury taki list jest inny, filozoficzny i refleksyjny. 

Mam nadzieję, że ten post wam się spodobał. Pozdrawiam was wszystkich i życzę miłego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz