czwartek, 31 maja 2018

Ametys - część 2


    Dziwnie się czułem, kiedy usiadł koło mnie pijak, próbując obdarować mnie alkoholem. Odmówiłem i poszedłem. Uwierzcie mi, twierdza tych ludzi ( pijaków) jest bardzo trudna do obejścia naokoło. Trzeba użyć wiele wysiłku i serca, pracy. Na początku stoi duża, potężna brama, która jest wykonana z marmuru, trudnego do przewalenia, zniszczenia. Taką budowlę ujrzałem w tamtym momencie, widziałem to, co kryło się wewnątrz.
Może być to dla was niezrozumiałe, ale po prostu patrzałem sercem. Ujrzałem smutne oczy, które kryły się pod wielkim żalem, czyż to miłość do alkoholu, czy zawiść do siebie? Kim byli ci ludzie? A co mogli poczuć ich rodzice, którzy wychowywali to dziecko na tak porządnego człowieka, który miałby pracę, rodzinę, dom? Miał przecież być tak szczęśliwy… Są jednak rzeczy, które gubią nas ludzi, jednak to my decydujemy o tym wszystkim. Jesteśmy silni lub słabi, ulegamy lub zapieramy się samego siebie i trzymamy się uporczywie tej drogi. Mamy przed sobą postawiony wybór i musimy być pewni, co wybierzemy, dokąd chcemy dojść, ponieważ inaczej nie będzie miało to sensu, wtedy zbłądzimy.
   Ale kim jest pijak? Przecież nie jest innym gatunkiem, tylko człowiekiem, być może lekko zagubionym, który całe swe życie, całą wypłatę oddaje alkoholowi… Być może kiedyś miał wymarzone życie i ktoś go wystawił na próbę, a wtedy nie dał jej rady… Nie wiem, dlaczego to robi, może z uzależnienia, z bólu? Jednak sądzę, że on sam potajemnie szuka odpowiedzi. Zabija gdzieś w sobie cząstkę samego siebie, niszczy siebie i innych…
   A nie jest to jedna butelka, czy dwie, nie umieją tego zliczyć gwiazdy, samo niebo, a co dopiero ja, czy oni. Ile razy to zraniło – jak i przyjaźń, tak i miłość, więź ludzką, oswojenie? Jest jak choroba, którą sami sobie produkujemy.  Wiele osób mówi, że to wina losu, jaki ich dotknął, jednak to tylko usprawiedliwianie siebie samego, ponieważ my ludzie nie umiemy się przyznać do błędu, jaki popełniliśmy, a to wszystko, co dzieje się wokół nas jest tylko naszą winą, jakbyśmy nie posądzali o to ziem i nieba… Wszystko z naszej przeszłości jest odbiciem, tak jak i przyszłości oraz teraźniejszości, niczym lustro codziennie wracające o poranku, o wschodzie słońca, kiedy otwieramy swe powieki na nowy, piękniejszy dzień…
   Nie minęło dużo czasu, kiedy zapomniałem już o tamtym człowieku, zupełnie nie pamiętałem jego rys twarzy, ani nawet tych zmartwionych oczu, które szukają kropli alkoholu w butelce. Nasza pamięć bywa bardzo ulotna, jeżeli chodzi o ludzi, jednak są takie dusze na tym świecie, które pozostaną z nami na zawsze i wtedy możemy mieć pewność, że kochamy, gdyż tęsknota pochodzi od serca, nie od nienawiści.
   Zrozumiałem, że nie zaobserwuje ludzi biernym siedzeniem. Wstałem, więc i wróciłem do domu, gdzie zastanowiłem się nad tym dużo głębiej. Postawiłem na biurku duży notes i zacząłem pisać o tym, co spotkałem.  
   Dokąd właściwie teraz dążyłem? Chciałem iść w kierunku światła, miłości, szczęścia. Codziennie rano wstawałem i miałem nadzieję, że dziś będę, choć odrobinę lepszym człowiekiem. Kiedy zbliżała się noc, a mama kazała mi zjeść kolację, to znów ujrzałem te oczy… Postanowiłem dowiedzieć się o tym więcej. Wziąłem, więc talerz z kuchni, na którym leżał dzisiejszy, niedokończony obiad i zabrałem go ze sobą do pokoju. Nie miałem zbytnio apetytu, aby teraz go jeść, jednak zmusiłem się, gdyż nie chciałem sprawiać mamie przykrości, a następnie zamknąłem się w pokoju i próbowałem dowiedzieć się czegoś więcej na temat alkoholików. Powinienem dawno iść już spać, lecz ta myśl powróciła zbyt szybko… Nie zasnąłbym, dopóki nie dowiedziałbym się czegokolwiek. Przeczytałem, więc, że w Polsce aż 12% osób dorosłych nadużywa alkoholu. To smutne, gdyż ludzie nie potrafią już rozmawiać ze sobą normalnie. Zwykle wpadają do pustej butelki i czekają, aż ktoś naleje do niej płynu, pukają i krzyczą o to, zamiast wyjść na zewnątrz i robić wszystko z umiarem. Dlaczego właśnie piją? By zapomnieć o smutkach, stresie – mawiają, lecz czy oni sami tego nie tworzą? Oni sami nie wiedzą, że zgubili się w swej twierdzy i szukają wyjścia. Nie miałem już na to siły, dlatego zamknąłem zeszyt i położyłem się spać. Byłem bardzo zmęczony.
    Zawsze wstawałem rano, aby obejrzeć, jak niebo łączy się z kolorami wschodzącej gwiazdy. Nie uważacie, że to jest niezwykłe? Jest taki moment, kiedy możemy zastanowić się nad naszym życiem, kiedy jest ktoś przy nas bardzo blisko, a ludzie nudzą się zbyt szybkim wstawaniem, aby zobaczyć poranne słońce, które nagle wychodzi zza chmur oraz oglądaniem o zmroku, wśród wiatru, zachodu tej gwiazdy, będąc za bardzo zmęczonym, tak samo wszystkie inne rzeczy oraz uczucia, nawet to im się nudzi. Myślą, że chodzi tu tylko o siłę fizyczną, ale gdyby widzieli odchodzące serce bliskiego – pełne płaczu – samym im popłynąłby delikatnie błękit nieba po policzku.
   Rano poszedłem na spacer. Uwielbiałem to robić każdego wolnego dnia, kiedy inni jeszcze spali, a ja mogłem zastanowić się nad tym, skąd się bierze twierdza. Zazwyczaj miałem przy sobie kartkę papieru i długopis z czarnym atramentem. Często, kiedy tylko nie było rosy, siadałem pod drzewem i pisałem. W ten sposób powstało wiele notatek, które możecie teraz czytać. Zazwyczaj nikt nie wiedział o moich porannych przechadzkach. Wracałem jeszcze, zanim ktokolwiek zdążył się obudzić. Otwierałem drzwi i zamykałem je bardzo cicho. Nauczyłem się tego i utrzymywałem to w tajemnicy. Nie chciałbym tłumaczyć tego innym osobom.  Często napawa mnie tak duży strach… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz